KONTAKT - LEWY BOKS
Dom Aktywnego Seniora
TULIPAN
 
ul. Szpitalna 21 Ustroń 43-450
 
tel. +48 (33) 854-37-80
kom. +48 604-157-574
 

dyrektortulipan@sanatorium-ustron.pl

 
 
Dom Aktywnego Seniora
TULIPAN poleca:
 

 
 

O dawaniu, przyjmowaniu, czyli jak stać się darem dla innych

RAZEM RAŹNIEJ » O dawaniu, przyjmowaniu, czyli jak stać się darem dla innych

Dyskusja na forum   Razem raźniej, czyli o życiu we wspólnocie

O dawaniu, przyjmowaniu, czyli jak stać się darem dla innych

 

Tytułem wstępu

Funkcjonując w społeczeństwie, dalej w konkretnej wspólnocie osób, najczęściej rodzinnej, budujemy relacje z innymi. Także w Domu Aktywnego Seniora, tworzymy wspólnotę, składającą się z konkretnych osób, każda zaś z nich wnosi swoje zasoby, możliwości, ale też ograniczenia. Budujemy ze sobą więzi, a  prawidłowy ich  przebieg zawiera w sobie zarówno branie jak i dawanie. Stajemy się więc  darem dla drugich i to jak sądzę stanowi sens naszego życia, Jest także odpowiedzią na iluzoryczne poczucie bycia niepotrzebnym. Myślę, że uleganie temu przekonaniu może nas zniszczyć. Zawsze pozostajemy wolnymi, czyli zawsze możemy coś dać i coś przyjąć. Odwołam się do najprostszych, może w pierwszej chwili banalnych życiowych  sytuacji, weźmy sprzątanie domu. Mało kto lubi, ale tak naprawdę dbając o najbliższe otoczenie dbamy też o najbliższe osoby, żeby im było wygodnie i miło.

Codziennie dajemy coś z siebie innym ludziom. Dawanie objawia się też w naszym pozytywnym nastawieniu do życia, w pracy nad sobą, w rozwijaniu charakteru. Nosząc w sobie dobro, serdeczność, otwartość, dajemy ją innym. Chcą z nami przebywać, czują się z nami dobrze.  Gdzie jednak  leży granica między braniem a dawaniem? Ile z siebie mogę dać innym? A ile od innych mogę przyjąć dla siebie?

 

Za wyżej postawionym pytaniem kryje się lęk. Podpowiada nam on, że dając, zaczniemy doświadczać pewnej formy niedostatku. Inni będą mieli, nam zaś zabraknie. Ulegając temu lękowi, nieraz troszczymy się głównie o to, by gromadzić. Ze spokojem jesteśmy w stanie podzielić się tym, czego mamy w nadmiarze. W innych sytuacjach możemy być niejako zaprogramowani na nabywanie. Posiadanie wielu dóbr często sprawia bowiem, że czujemy się bezpiecznie. Daje nam także poczucie niezależności oraz sprawowania kontroli nad własnym życiem. Łatwiej nam podzielić się pieniędzmi z potrzebującymi, kiedy mamy oszczędności.

Przykład wielu osób, które hojnie dzielą się sobą z innymi, stawia nas jednak przed zaskakującym odkryciem. Dając bowiem, jeszcze więcej otrzymujemy. To „więcej” oznacza często dar zupełnie nowej jakości. Ofiarując rzecz materialną, możemy w zamian zyskać coś wzbogacającego nas w sferze psychicznej i duchowej – ludzką życzliwość, samozadowolenie, poczucie czynienia dobra lub bycia potrzebnym czy też głęboki i szczery uśmiech obdarowanego. Każdy nasz dar z siebie zaczyna żyć niejako własnym życiem – wraca do nas z nawiązką i staje się pomocny dla innych. Rozpoczyna się proces rodzenia się dobra. Jest on często bardzo subtelny, lecz sprytny obserwator może z łatwością go dostrzec.
 

Ile mogę od innych przyjąć, czyli pytania z którymi się mierzymy…

A jak to jest z przyjmowaniem? Wydaje się, że to o wiele prostsze. I faktycznie, czasami tak bywa. W naszej naturze leży gotowość do brania. Małe dziecko żyje i rozwija się tylko i wyłącznie dlatego, że w doskonały sposób opanowało sztukę przyjmowania. Nie może samodzielnie funkcjonować, jest więc uzależnione od czyjejś chęci dawania. By dawać, trzeba najpierw samemu przyjmować. W sztuce przyjmowania należy się ćwiczyć. Tylko pozornie jest ona prosta i oczywista. Można bowiem brać ze świata to, co tak naprawdę nie wypełnia naszego serca, nie rodzi dobrych owoców i nie kieruje nas w stronę dzielenia się tym, co posiadamy. Jednocześnie można być zamkniętym na przyjmowanie tego, co głębokie i piękne oraz dobre i prawdziwe. Dlatego warto, przyglądając się sobie, co jakiś czas podejmować refleksję nad tym, czym karmimy się na co dzień. W którą stronę nas to prowadzi? Czy pomnaża w nas dobro? Rodzi nadzieję? Pomaga wyjść ku innym?

A może tak dać własne serce?

W braniu i dawaniu należy zachować równowagę. Każda skrajność nie jest bowiem niczym dobrym. Niektóre osoby są nienasycone w przyjmowaniu – wciąż chcą więcej i wokół zdobywania tego „więcej” kręci się ich codzienność. Mogą one cały czas nie czuć się gotowe na dawanie. Tak są w stanie przeżyć całe życie. Zatracić można się jednak także w obdarowywaniu – osoby, które to zrobiły, często zaczynają żyć życiem innych, by uciec od własnych bolesnych spraw. Tymczasem serce przepełnione radością, to serce troszczące się o siebie i jednocześnie skierowane ku innym.

Jaka jest więc miara dawania? Czy pośmiertne oddanie narządu drugiej osobie to zbyt wygórowana poprzeczka? A gdybyśmy sami stanęli przed koniecznością przyjęcia daru czyjegoś serca lub nerki – czy zamknęlibyśmy się wtedy na nowe życie? Lęk podpowiada, że oddanie swojego narządu pozbawi nas czegoś ważnego. Jak to jest z naszymi obawami i dzieleniem. Zapraszam do refleksji